dzień 14. (22 lipca 2011) - Fonyód

Ostatniego dnia pobytu udaliśmy się na drugą wieżę widokową w Fonyod - VÁRHEGY KILÁTÓ - punkt charakterystyczny z widokówek i przewodników.


Droga samochodowa do niej kończyła się znakami z bardzo zrozumiałym dla nas napisem ;-)

 

Z wieży mieliśmy widok na naszą kwaterę


i na wieżę widokową SIPOS.


Nasza fotoreporterka w akcji








Flaga Fonyod powiewała na wietrze i żegnała nas.

A nam pozostało już tylko pożegnać się z Balatonem.

Po drodze poszliśmy jeszcze odwiedzić słynny pomnik "golasów" przy molo - Páros akt (Emberpár) rzeźbę Kiss'a István'a z 1960 roku.




No i ostatnie wejście do zimnej wody...ostatnie spojrzenie za siebie...godz. 18.17...


 i ostatni zachód słońca nad Balatonem widziany z tarasu...godz. 20.33...


 i to już KONIEC

podobało się?



dzień 13. (21 lipca 2011) - Keszthely

Tego dnia nie do końca wierzyliśmy w poprawę pogody, zaplanowaliśmy więc ostatnią wycieczkę na tym wyjeździe - do Keszthely - położonego na zachodnim brzegu Balatonu, oddalonego o 40 km od Fonyod. Było to zdecydowanie bardziej turystyczne miasto od Fonyod, gdyż już przy parkomacie usłyszeliśmy polski język :-)
Głównym punktem wycieczki był neobarokowy pałac Festeticsów z roku 1745, który oglądaliśmy wyłącznie z zewnątrz, podziwiając park.



Atrakcją była fontanna





i pomnik.















I tak spacerowaliśmy sobie leniwie po tych angielskich ogrodach, a dopiero po powrocie do domu odkryłam, że niedaleko tego Pałacu, w nowym muzeum znajduje się MAKIETA KOLEJKI....największa miniatura sieci kolejowej w Europie na powierzchni ponad 500m2.... i Muzeum Lalek, gdzie jest makieta budapesztańskiego Parlamentu zbudowana z 4,5 miliona muszelek...
Jest po co tam wrócić :-)

dzień 12. (20 lipca 2011) - Fonyód

Deszcz.....zrobiło się nagle 17 stopni....nie widać drugiego brzegu...



 
  


   
Po deszczu - frajda - można założyć kalosze !







zalało przejście podziemne

 

dzień 11. (19 lipca 2011) - Badacsony - Tydzień Wina

Pogoda we wtorek miała być pewniejsza niż w poniedziałek, w planie była więc przeprawa statkiem na drugi brzeg Balatonu do Badacsony na "Tydzień Wina". Znaczy nie płynęliśmy na cały tydzień ;-)
Dzieci miały przejazd darmowy, ale należało dla nich mieć bezpłatne bilety drukowane w kasie. Cena rejsu w obie strony dla dorosłej osoby 1800 Ft = czyli 26 zł, czas przepłynięcia ok. 0,5 godziny.



Statek...no cóż...nie był to szczyt nowoczesności...ale płynął...powolutku. Można było spokojnie robić zdjęcia i podziwiać widoki na obydwa brzegi Balatonu. Na górze był pokład widokowy i częściowo zakryty, pod pokładem drugi poziom, z barem...jak z filmu...prawdziwy "Rejs"...
 










Młody  pasażer zwiedzał pokład.


A tutaj widok na nasze Fonyód - położone na dwóch górach.


Niektórzy płynęli w tempie ekspresowym robiąc przy tym fale, które bujały całym naszym statkiem. Przejażdżka takim cudem była trochę droższa (3000 Ft od osoby = 43 zł w obie strony), ale z Badacsony.. Do tego my mieliśmy już bilet kupiony w obie strony... Następnym razem popłyniemy motorówką :-)


Badacsony - pojedyncza górka.


A my płyniemy...


Badacsony - najbardziej charakterystyczna góra, podobno w kształcie trumny...


No i wreszcie na miejscu. Można było poddać się atmosferze festiwalu "Tygodnia Wina" w Badacsony.

 

Wszyscy byli spragnieni.


Nie były to jeszcze godziny szczytu...była dopiero 15.30.
Na miejscu w stoiskach winnych można było zakupić wino, sprzedawane na kieliszki (lub z kieliszkiem, jak ktoś wolał). W każdej budce inna winiarnia, a i wybór win w każdej z nich niemały. Można by faktycznie tydzień degustować...
Było upalnie, więc wino podawano schłodzone, z lodówki. Idealny napój chłodzący o naprawdę wspaniałym bukiecie smakowym. Tanie, świeże węgierskie wina, których po tym wyjeździe staliśmy się smakoszami...szkoda, że u nas ich nie można kupić.

Egészségedre!
 


Jak to na festiwal przystało, były i występy. Co prawda oficjalny program artystyczny zaczynał się dopiero wieczorem, ale dla nas był program specjalny :-)






Po występach i tradycyjnym węgierskim obiedzie - dla dzieci pizza, dla nas gulasz z golonki i najsłynniejsza węgierska ryba HEKK - każdy kawałek ryby w ladzie Pani sprzedawczyni określała jako coś co brzmiało "hek", czyli powinien to być morszczuk (który występuje wyłącznie we wschodnim Atlantyku), ale być może był to szczupak (po niemiecku "Hecht")...w każdym razie podobno był dobry.

Do domu zakupiliśmy sobie 2-litrowy baniaczek badacsońskiego wina za 2500 Ft = 36 zł co dałoby w przeliczeniu ok. 13 zł za butelkę 0,7l. Szkoda, że kupiliśmy tylko jeden baniaczek...

No i po krótkiej wizycie na drugim brzegu trzeba było wracać na statek.





I powracaliśmy do naszych dwóch pagórków.


Tu "nasza" góra z wieżą Sipos.


i piękna zielona woda ... to Balaton?


Dopływamy do brzegu w Fonyód - widok na plażę w centrum.


i pomnik "golasów" przy molo


Młoda Lady nie mogła nie przeboleć dnia bez kąpieli, więc po wyjściu ze statku udaliśmy się na krótką, i jak się później okazało ostatnią już kąpiel w Balatonie na tym wyjeździe.



I już w domu - kolacyjka na tarasie. Chyba też ostatnia.