Fonyód

dzień 1. (9 lipca 2011) - przyjazd do Fonyód

Po przyjeździe na miejsce i wprowadzeniu się do domu poszliśmy "przywitać się z Balatonem". Droga zajęła nam trochę czasu, bo wodę co prawda widać z tarasu w linii prostej, ale którędy tam dojść trzeba było poszukać i zrobić na początek parę niepotrzebnych kilometrów...

9.07.11 g.19.20

Pierwsze wejście do wody - godzina 19.20 - woda cieplutka, dużo ludzi na plaży.

Ale brzeg i plaża nieco nas zaskoczyły. Wielkie kamyry przy brzegu, zejście do wody kładką ze schodkami...niezbyt dobre dla małych dzieci... nasza Lady (5 lat) spoko, ale Młody (1,5r.) ... przeniosłam go na chwilkę do wody, żeby chociaż nogi zamoczył i tyle. Na dnie po wejściu do wody był piasek, ale sam brzeg dla małych dzieci beznadziejny. Do tego plaża trawiasta :-((( nie można robić babek z piasku. Jedyna zaleta tej plaży to drzewa - czyli cień podczas upalnego dnia.

Kawałek dalej, wydawało mi się, że zobaczyłam plażę piaszczystą! Dzieci robiły babki, łagodny brzeg - czyli niby super:

9.07.2011, g.19.50
 ... ale po wejściu na ten "piasek" okazało się, że oprócz drobnych ziarenek piasku plaża ta w większości składa się z ... drobniutko potłuczonych, kłujących muszelek... Tego nie widać na zdjęciu, ani z daleka, dopiero jak się spojrzy pod nogi co tak kłuje... Tak więc to również nie była plaża dla Młodego...

Wieczorem na tarasie podziwialiśmy piękny widok na zachód słońca.

9.07.2011 g.20.20
 i zaszło słoneczko...

9.07.2011 g.20.40


dzień 2. (10 lipca 2011) - Fonyód

Nowy dzień zaczęliśmy oczywiście od podziwiania widoku na Balaton.

10.07.2011 g.8.00
Później - co stało się nadbalatońską tradycją - śniadanie na tarasie :-)

10.07.2011 g.9.20
Niezwyczajni do takich upałów jakie tam zastaliśmy (ok. 36 stopni w cieniu) wybraliśmy się na spacer do miasta w samo południe, co bardzo nas zmęczyło.

Miasto okazało się bardzo ładne. W centrum port i przystań. W tle jedna z "fonyodzkich" gór z wieżą widokową Sipos pod którą mieszkaliśmy. Zejście z góry w taki upał to było nic w porównaniu z drogą powrotną pod tą górę...

10.07.2011 g. 12.30
Ale wtedy o tym jeszcze nie myśleliśmy. Podziwialiśmy najdłuższe molo nad Balatonem - 464m.
Niestety ze względu na palące słońce poszliśmy tylko kawałek. Ja ze śpiącym Młodym staliśmy sobie w cieniu... Do końca molo mieliśmy iść innym razem, ale już nie starczyło czasu...trzeba pojechać tam jeszcze raz ;-)

10.07.2011 g.12.30
Z tego miejsca pięknie było widać najbardziej chyba charakterystyczną górę Badacsony, pełną winnic w miejscowości  Badacsony "naprzeciwko" nas.

10.07.2011 g.12.30
10.07.2011 g.12.30

Z molo udaliśmy się na obiad do restauracji na placu Vidagó. Pani kelnerka podchodziła 3 razy, aby wysłuchać naszego zamówienia, jednak studiowanie menu (na szczęście w 3 językach - po węgiersku, niemiecku i angielsku) zajęło nam dużo czasu. Ostatecznie zamówiliśmy pizzę i Gulyásleves czyli zupę gulaszową. Za obiad zapłaciliśmy ok. 50 zł, czyli podobnie jak w Polsce.

Po przybyciu do domu każdy zajął się swoim ulubionym zajęciem ;-)


My poszliśmy na plażę - tym razem z pełnym wodnym wyposażeniem: kółka do pływania, koc, kostiumy kąpielowe, torba plażowa itp.
No i za drugim razem krótszą drogą, bez "zwiedzania" okolic ;-)

Lady pływała na "rybce".

10.07.2011 g. 18.30
Młody próbował chodzić w swoim "kółku", ale rzucał się w nim na wodę i chciał od razu nurkować, więc trzeba było go cały czas trzymać.


Później Lady poszła z tatą na "głębszą" wodę...

10.08.2011 g.19.00
...dla niej prawie po samą szyję.

10.08.2011 g.19.00

10.08.2011 g.19.00

A Młody po krótkiej kąpieli spacerował w cieniu drzew na plaży.

10.08.2011 g.19.00

Znalazł piasek na ścieżce więc bawił się tam robiąc "dzika" ;-)


10.08.2011 g.19.00

10.08.2011 g.19.00

10.07.2011 g.19.00

Pomimo zwyczajowej pory na kąpiel, o godzinie 19.00 jeszcze bawiliśmy się na plaży....było nadal gorąco...



dzień 3. (11 lipca 2011) - Fonyód

 Dopołudnie spędzaliśmy w domu, siedząc głównie w cieniu na tarasie i podziwiając widoki...

11.07.2011 g.11.00

11.07.2011 g.11.20
Dopiero po obiedzie, gdy było troszkę chłodniej wybraliśmy się na plażę - tym razem do centrum. Tam zejście do wody było podobne, plaża trawiasta duża.
Po południu akurat zerwał się wiatr i nawet były spore fale.

11.07.2011 g. 17.20

11.07.2011 g. 17.20

11.07.2011 g. 17.20
 
11.07.2011 g. 17.20

 Niektórzy próbowali latać...

11.07.2011 g. 17.20


11.07.2011 g. 17.30
  W końcu niestety wiatr wygonił nas z plaży. Zamiast plażowiczów pojawili się surferzy.

dzień 5. (13 lipca 2011) - Fonyód



W środowe późne popołudnie, jak zwykle, wybraliśmy się na plażę. Tym razem do centrum Fonyód.

13.07.11 g.17.50
13.07.11 g. 17.50
  
13.07.11 g. 17.50
13.07.11 g. 18.10

A ponieważ były to "wczasy na dworcu", wracając z plaży na parking - pamiątkowe zdjęcie z pociągiem ;-)


A my z Młodym czekaliśmy przy "cukraszadzie" - "eladó" - do sprzedania, jak bardzo dużo budynków w Fonyod.


Później kolacja na tarasie.


dzień 6. (14 lipca 2011) - Fonyód


W czwartkowe dopołudnie postanowiliśmy zwiedzić górę Sipos, pod którą mieszkaliśmy i wybraliśmy się na wieże widokową. Tuż przy naszym domu był drogowskaz kierujący na drogę pod górkę - dosłownie wchodząca w nasze podwórko. Zapakowałam więc rzeczy niezbędne na krótką wycieczkę - wózek, picie, chrupki, przekąski, ubrania itp. i wyruszyliśmy. Po wejściu na tą drogę i przejściu kilku kroków ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu zobaczyliśmy...wieżę. Okazało się, że mieszkaliśmy praktycznie pod tą wieża.

A oto wieża widziana z dołu:


Wstęp kosztował po 150 Ft (2,25 zł) osoba dorosła i 50 Ft (0,75 zł) dziecko.

Tutaj pan strażnik - bileter z niezrozumiałymi tabliczkami:


A to już my na wieży podziwiamy piękne widoczki.

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50
Z wieży widać jeziorka, do których niestety nie zdążyliśmy dotrzeć...następnym razem...

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50
14.07.11 g.11.50
Ładnie było widać port w Fonyód.

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50
i oczywiście linię kolejową :-)

14.07.11 g.11.50
a tutaj znowu jeziorko o ciekawie uporządkowanym kształcie

14.07.11 g.11.50
i widok na Badacsony

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50
oraz widok na drugą wieżę widokową w Fonyód

14.07.11 g.11.50

14.07.11 g.11.50

dzień 8. (16 lipca 2011) - Fonyód - Święto Piwa i Golonki


Następnego dnia dopiero późnym popołudniem wybraliśmy się do centrum Fonyód na festyn piwa i golonki.

Dzieci skorzystały z atrakcji - kolejki za 500 Ft od osoby.







A dorośli udali się na piwo.

A później i na golonkę :-)



A tu pogląd na węgierski festyn - Święto Piwa i Golonki w rytmach "disco-węgro" ;-)


Na miejscu można było również zakupić "palinkę" po 500 Ft za 100ml.



Wracając po 20.00 mogliśmy podziwiać piękny zachód słońca nad Balatonem, z widokiem na górę Badacsony..

















pięknie...musimy tam jeszcze wrócić...


dzień 9. (17 lipca 2011)

Po południu przeszliśmy się na plażę muszelkową, najbliżej nas i znajdujący się tam plac zabaw...




...dosyć blisko torów.


dzień 10. (18 lipca 2011) - Fonyód - tęcza








dzień 12. (20 lipca 2011) - Fonyód

Deszcz.....zrobiło się nagle 17 stopni....nie widać drugiego brzegu...



 
  



Po deszczu - frajda - można założyć kalosze !







zalało przejście podziemne



dzień 14. (22 lipca 2011) - Fonyód

Ostatniego dnia pobytu udaliśmy się na drugą wieżę widokową w Fonyod - VÁRHEGY KILÁTÓ - punkt charakterystyczny z widokówek i przewodników.



Droga samochodowa do niej kończyła się znakami z bardzo zrozumiałym dla nas napisem ;-)

 

Z wieży mieliśmy widok na naszą kwaterę


i na wieżę widokową SIPOS.


Nasza fotoreporterka w akcji








Flaga Fonyod powiewała na wietrze i żegnała nas.

A nam pozostało już tylko pożegnać się z Balatonem.

Po drodze poszliśmy jeszcze odwiedzić słynny pomnik "golasów" przy molo - Páros akt (Emberpár) rzeźbę Kiss'a István'a z 1960 roku.




No i ostatnie wejście do zimnej wody...ostatnie spojrzenie za siebie...godz. 18.17...


 i ostatni zachód słońca nad Balatonem widziany z tarasu...godz. 20.33...


 i to już KONIEC

podobało się?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz